Mimo, że poziom infrastruktury polskich dróg znacznie się polepszył w ostatnich kilkunastu latach, to jednak wciąż daleko nam pod tym względem do krajów Zachodniej Europy. Nietrudno jest uszkodzić sobie oponę lub - co gorsza - całe zawieszenie, wjeżdżając w zapadniętą studzienkę kanalizacyjną czy dziurę w jezdni. Naprawa po takiej kolizji może być bardzo kosztowna, a przecież nie każdy ma wykupione autocasco - można bowiem uzyskać odszkodowanie w inny sposób

Od kogo odszkodowanie - jak ustalić zarządcę?

Przepisy określające zarządcę danej drogi pochodzą jeszcze z lat 80. XX wieku. Ustawa o drogach publicznych z 21 marca 1985 roku wyróżnia 4 kategorie dróg publicznych i jasno określa ich zarządców:

  • krajowe - Generalny Dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad
  • wojewódzkie - zarząd województwa
  • powiatowe - zarząd powiatu
  • gminne - wójt (burmistrz, prezydent miasta)

Art. 19. 1. wyżej wymienionej ustawy rysuje również zakres obowiązków zarządców dróg, który w oryginale brzmi następująco:

Organ administracji rządowej lub jednostki samorządu terytorialnego, do którego właściwości należą sprawy z zakresu planowania, budowy, przebudowy, remontu, utrzymania i ochrony dróg, jest zarządcą drogi.

Innymi słowy, to zarządca drogi bezpośrednio odpowiada za jej stan techniczny. Oddajemy głos naszemu redaktorowi Marcinowi, którego samochód niedawno ucierpiał w wyniku najechania na uszkodzoną nawierzchnię.

Pechowa dziura

Na początku kwietnia bieżącego roku, w godzinach wieczornych wracałem do domu tą samą trasą, co zwykle. Jechałem dopuszczalną prędkością, gdy lewe przednie koło wpadło w wielką wyrwę, niemal wybijając samochód z toru jazdy. Efekt - przebita opona i uszkodzona felga. Jakby tego było mało, próbując ostatkiem sił dojechać na pobocze w celu zaparkowania w bardziej bezpiecznym miejscu, usłyszałem z okolic przedniego zawieszenia niepokojące stuki. Gdy emocje nieco opadły, zadzwoniłem na policję.

Wezwany patrol przybył w ciągu kilkunastu minut, a przez ten czas postanowiłem osobiście dokonać wstępnej dokumentacji miejsca zdarzenia. Zrobiłem zdjęcia nie tylko uszkodzonego koła, ale także wyrwy w jezdni - z różnych profili. Przybyły funkcjonariusz spisał odpowiednią notatkę, która często w takich sprawach jest podstawą przy dochodzeniu odszkodowania. Zapytał również o świadków zdarzenia. Niestety ze względu na dość późną porę i bezludną okolicę nie mogłem na nich liczyć. Takie zeznanie powinno być podpisane przez świadka wraz z podaniem danych osobowych.

Kolejnym dowodem w sprawie byłby film zarejestrowany kamerą samochodową, ale niestety nie miałem jej na pokładzie. Pozostały więc liczne zdjęcia i notatka policyjna, z którymi miałem zamiar udać się do zarządcy feralnej drogi. Ale wcześniej byłem zmuszony zadzwonić po lawetę.

Kosztowna wizyta w serwisie

Nie miałem ubezpieczenia autocasco, więc musiałem wyłożyć pieniądze na naprawę z własnej kieszeni i liczyć na rychłe przyznanie odszkodowania. W końcu zarządca bezpośrednio - lub poprzez towarzystwo ubezpieczeniowe, u którego została wykupiona polisa OC - ma obowiązek zwrócić się do osoby poszkodowanej do 30 dni od momentu otrzymania zgłoszenia. Nie było sensu zwlekać - do zarządcy udałem się dzień po szkodzie.

W międzyczasie u mojego mechanika okazało się, że dziwne dźwięki z podwozia pochodziły w istocie z felgi, która pękła na pół. Stosunkowo drogie i delikatne wahacze w Alfie Romeo przetrwały, więc skończyło się “tylko” na wydaniu kilkuset złotych - wystarczyło zakupić 2 nowe opony na przednią oś i używaną, oryginalną felgę na popularnym serwisie aukcyjnym. Równie dobrze mogło zakończyć się o wiele gorzej - koszt oryginalnych wahaczy z robocizną mógłby bardzo zbliżyć się do 2000 zł.

uszkodzone koło w samochodzie

Oczekiwanie na odszkodowanie

Wiedziałem, że w tym przypadku obowiązują takie same prawa, jak z OC samochodu czy innego pojazdu - mogłem więc żądać otrzymania pełnego odszkodowania, bez jego pomniejszania np. o udział własny. Nie zawsze jednak można od razu dojść z ubezpieczycielem do porozumienia w sprawie wysokości wypłaconego zadośćuczynienia - wówczas pozostaje tylko bronić swoich praw w sądzie.

Na szczęście chwilę po zdarzeniu przytomnie przyłożyłem się w zbieraniu odpowiedniej dokumentacji. Mimo, że nie miałem naocznych świadków czy zarejestrowanego zdarzenia na kamerze samochodowej, dysponowałem dobrej jakości zdjęciami “sprawcy” w postaci dziury i powstałych uszkodzeń. Nieoceniona okazała się również obecność notatki policyjnej, bez której zapewne czekałaby mnie długa batalia o odszkodowanie.

Miałem sporo szczęścia - w moim przypadku ubezpieczyciel wycenił szkodę w taki sposób, że otrzymane odszkodowanie pokryło niemal w 100% poniesione wcześniej wydatki, a o “parę złotych” nie zamierzałem się już kłócić. Nie wykluczam jednak, że gdyby w grę wchodziła wyższa suma, np. około 3000 złotych (razem z kompletem wahaczy, o które bałem się najbardziej), to sprawa nie poszłaby tak gładko. Tym razem na decyzję czekałem tylko niecały tydzień. To dobry wynik, gdyż zarządca ma obowiązek - bezpośrednio lub poprzez towarzystwo ubezpieczeniowe, u którego została wykupiona polisa OC - zwrócić się do mnie do 30 dni od momentu otrzymania zgłoszenia.

Wszystko, co musisz pamiętać, gdy uszkodzisz koło w dziurze:

  • nie musisz mieć wykupione autocasco, aby otrzymać odszkodowanie za poniesione straty z tytułu złego stanu elementów infrastruktury drogowej,
  • w przypadku posiadania AC możesz naprawić uszkodzony pojazd z własnej polisy, a Twój ubezpieczyciel zwróci się o zwrot do zarządcy drogi, 
  • w razie zaistnienia szkody nie panikuj i zbierz wszelkie możliwe dowody: zdjęcia fotograficzne, szczegółowy opis zdarzenia, film zarejestrowany przez kamerę samochodową, relację świadków na piśmie oraz - przede wszystkim - notatkę policyjną,
  • zawsze dzwoń na policję lub straż miejską - ich dokumentacja znacząco pomaga w otrzymaniu rekompensaty za poniesione szkody,
  • masz prawo ubiegać się o pełne odszkodowanie, które w 100% pokryje szkodę wyrządzoną przez zły stan jezdni,
  • odszkodowanie może pokryć również holowanie pojazdu, a także straty wywołane nie dotarciem do celu (spóźnienie na ważne spotkanie biznesowe, utrata pracy przez spóźnienie itp.) - te jednak najtrudniej udowodnić,
  • z odpowiednim wnioskiem udaj się do zarządcy uszkodzonej drogi,
  • ubezpieczyciel zarządcy danej drogi ma czas 30 dni na rozpatrzenie sprawy i wydanie decyzji,
  • często walka o odszkodowanie za uszkodzony samochód - w przypadku jego odmowy lub wypłacenia zaniżonej sumy - kończy się w sądzie,
  • im szybciej zgłosisz szkodę zarządcy, tym lepiej, ale sprawa przedawnia się dopiero po 3 latach,
  • w trudniejszych przypadkach pomóc mogą specjalne firmy odszkodowawcze.

A czy Wy uszkodziliście pojazd wskutek wjechania w dziurę? Jak w Waszym przypadku skończyła się historia z wypłatą odszkodowania?